reklama
kategoria: Kraj
3 sierpień 2024

Inspekcja sanitarna jest jak bezzębny trójząb

zdjęcie: Inspekcja sanitarna jest jak bezzębny trójząb / fot. PAP
fot. PAP
Inspekcja sanitarna jest jak bezzębny trójząb. Możemy stwierdzić nieprawidłowości, ale jeżeli chodzi o interweniowanie, mamy bardzo mocno związane ręce – powiedział PAP główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski, komentując nadzór nad firmami cateringowymi przygotowującymi posiłki dla szpitali.
REKLAMA

PAP: Na początku lipca wybuchł skandal związany z firmą cateringową, która dostarczała posiłki dla szpitali wojskowego w Legionowie i onkologicznego w Wieliszewie. Kontrola sanepidu wykazała, że posiłki przyrządzane były w skandalicznych warunkach. Przy czym dyrektor jednej z tych placówek dowiedział się o wyniku kontroli z mediów, gdyż sanepid nie ma obowiązku powiadomienia szpitali, aby mogły zerwać umowę z kontrahentem. Zadziwiła mnie śmieszna kara dla szefa tej firmy – 500 zł mandatu. Taką karę mógłby płacić codziennie i dalej by mu się interes spinał.

Dr Paweł Grzesiowski: Tę firmę kontrolował sanepid cywilny i wojskowy, bo dostarczała posiłki do dwóch podmiotów szpitalnych – wojskowego i cywilnego. Stwierdzono nieprawidłowości, które zostały inaczej zinterpretowane przez inspektora wojskowego, bo ta inspekcja sanitarna ma odrębne regulacje prawne co do interpretacji określonych nieprawidłowości – ze względu na bezpieczeństwo wojska, które musi być zawsze sprawne, ocena jest zerojedynkowa; bardziej rygorystycznie niż cywilna traktują odstępstwa od normy.

Wprawdzie wojskowy inspektor nie ma bezpośredniej możliwości oddziaływania na podmiot kontrolowany – nie może nałożyć nań grzywny ani zamknąć firmy cateringowej – ale jest władny nałożyć decyzję na podmiot wojskowy, czyli na szpital, zabraniającą zaopatrzenia w catering w danej firmie, czyli odciąć ją od zamówień.

Z kolei my, jako inspekcja cywilna, mamy dwie możliwości: ukarania podmiotu cywilnego mandatem, przy czym zgodnie z taryfikatorem pochodzącym bodaj sprzed 30 lat 500 zł to jego maksymalna wysokość, albo decyzją administracyjną zamknąć zakład. W tym drugim przypadku musi istnieć bezpośrednie zagrożenie zdrowia lub życia, a taka sytuacja nie nastąpiła. W związku z tym skończyło się na mandacie i decyzji o usunięciu nieprawidłowości, co zresztą bardzo szybko nastąpiło. Placówka przeszła ponowną kontrolę i szpital wojskowy wystąpił o przywrócenie dostaw żywności z tej firmy, która od lat zaopatruje oba te szpitale i nigdy dotychczas nie było skarg.

PAP: Przytoczę fragment z "Gazety Powiatowej" o tym, co zastał tam sanepid: "Przeterminowane mięso, zepsute zamrażarki i pleśń w oknach. Poza tym ogólny brud, wszechobecne muchy, szczątki owadów na sprzęcie kuchennym i brak uprawnień do pracy przy żywności. W takich warunkach przygotowywana była żywność dla pacjentów dwóch szpitali".

P.G.: To jest lista nieprawidłowości związanych z bałaganem i zwyczajnym niedbalstwem. Oczywiście w tych warunkach przygotowanie posiłków jest niedopuszczalne, ale – jak powiedziałem – nie zaszła przesłanka prawna w postaci zagrożenia zdrowia lub życia. Gdyby w jednym ze szpitali doszło do jakiegoś epizodu zatrucia pokarmowego, to wtedy moglibyśmy zamknąć zakład.

Bezpośrednio po tej kontroli zorganizowaliśmy spotkanie z szefem wojskowej inspekcji sanitarnej, żeby przeanalizować, jakie mamy możliwości oddziaływania na podmiot, który jest klientem takiej firmy cateringowej, żeby go zabezpieczyć przed usługą niedostatecznej jakości. Sprawa wcale nie jest prosta, bo przedsiębiorcy są chronieni w Polsce różnymi przepisami – np. nie możemy ujawnić wyników kontroli, gdyż mogłoby to doprowadzić firmę do upadłości.

Wiadomo, że nierzadko różne podmioty z oszczędności omijają przepisy i różne procedury bezpieczeństwa. Oczywiście, nie chcąc, żeby to zostało ujawnione, bronią się jak mogą przed kontrolami. Wywalczyli zapisy, zgodnie z którymi mamy obowiązek informować je, kiedy przyjdziemy na kontrolę. Są także możliwe kontrole bez zapowiedzi, ale wtedy musimy najpierw dostać sygnał, że w danym przedsiębiorstwie są jakieś nieprawidłowości. Po każdej kontroli mamy obowiązek sporządzić protokół, w którym wymienione są stwierdzone nieprawidłowości, ale do takiego protokołu przedsiębiorca może wnieść zażalenie, a czas leci. To wszystko pokazuje, że nasze działania kontrolne są w tej chwili ograniczone tak samo jak ich skuteczność. Dlatego powinniśmy zmienić przepisy, a do tego czasu zmienić, co można, w ramach obowiązującego prawa.

PAP: Co można zrobić?

P.G.: Podjąłem konkretne kroki, aby zwiększyć efektywność naszych działań. Jednym z nich jest porozumienie z rzecznikiem praw pacjenta, które umożliwia nam informowanie go o tym, że w szpitalu może być zagrożone bezpieczeństwo pacjenta ze względu na jakość wykonywanych na jego rzecz usług. Wówczas rzecznik może oddziaływać bezpośrednio na szpital, nakładając na niego konkretne decyzje administracyjne, które są dziś poza zakresem naszych kompetencji.

Dziś inspekcja sanitarna jest jak bezzębny trójząb – możemy stwierdzić nieprawidłowości, ale jeżeli chodzi o interwencje w podmiocie i u jego klientów, to mamy bardzo mocno związane ręce. I zgadzam się, że kary są symboliczne. Co innego, gdybyśmy mogli, tak jak UOKiK, nałożyć karę w wysokości np. 10 proc. wartości obrotu tej firmy, to stosunek przedsiębiorców do sanepidu byłby zapewne inny. Będziemy wnioskować o zmianę przepisów, jeśli mamy skutecznie dbać o zdrowie i bezpieczeństwo Polaków.

PAP: Sanepid w jakiś szczególny sposób nadzoruje firmy, które przygotowują żywność dla szpitali?

P.G. Mamy na liście setki podmiotów, które dostarczają żywność do różnych zbiorowych odbiorców, nie tylko szpitali, ale też m.in. szkół, DPS-ów, przedszkoli – one mają priorytet, jeśli chodzi o kontrole, które są przeprowadzane według ujednoliconych procedur. Z kolei bloki żywienia w szpitalach podlegają oddzielnej kontroli: do szpitala wędruje inspektor, który analizuje warunki przygotowywania żywności, jeśli szpital robi to sam, czy też dystrybucji posiłków gotowych z miasta. Kontrolowane są również jadłospisy, kaloryczność, temperatura i sposób podania czy sposób rozdziału, jeśli posiłki są przygotowywane poza szpitalem.

PAP: Dietetycy szpitalni mają wątpliwości, czy faktyczny skład posiłków, ich kaloryczność, zawartość składników odżywczych odpowiada deklarowanym. Poza tym podejrzewają, że przyrządzane są one z produktów, nazwijmy to delikatnie, piątej klasy świeżości.

P.G.: Nie oszukujmy się – zaniżanie kosztów produkcji w sposób niezgodny z przepisami odbywa się permanentnie. Przedsiębiorcy nagminnie kupują np. produkty spożywcze w ostatnim dniu ich ważności, dobrze, jeśli uda się je w terminie przerobić, ale często natykamy się na takie znaleziska jak np. przeterminowane mięso.

Kolejna sprawa: w przetargu na dostawę posiłków dla szpitala najważniejszym kryterium jest cena. I wygrywa ten oferent, który zaproponuje najniższą, ale, niestety, w tej cenie nie da się zrealizować wymogów, jeśli chodzi o kaloryczność, jakość, różnorodność posiłków itp.

W zeszłym roku Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia uruchomiły pilotażowy program "Dobry posiłek w szpitalu". Umożliwia on szpitalom pozyskanie dodatkowych środków z budżetu państwa na poprawę jakości żywienia pacjentów. Program ten kładzie także nacisk na edukację pacjenta w zakresie odpowiedniego żywienia i jego znaczenia dla procesu rekonwalescencji. O ile dobrze pamiętam, zgłosiła się do niego połowa szpitali z całego kraju, wciąż trwa ewaluacja jego rezultatów, wyniki mają być ogłoszone z końcem września.

Bardzo jestem ich ciekaw, bo na 1050 bloków żywienia w szpitalach prawie 700 to jest catering zewnętrzny. Osobiście tego żałuję, bo kiedy kuchnia jest na terenie szpitala, to ma on wpływ na jakość przygotowywanego w niej jedzenia. Kiedy ma umowę z zewnętrznym dostawcą, to właściwie nie ma żadnego wpływu, bo często nie jest dopuszczany do kluczowych sektorów firmy, np. pod pretekstem tajemnicy handlowej. No chyba że w umowie szpital zawarł klauzulę, która go do tego uprawnia, ale to nieczęsto się zdarza.

PAP: Ma pan jakiś pomysł, co zrobić, żeby poprawić jakość posiłków w szpitalach?

P.G.: Przede wszystkim powinniśmy rozwiązać problem finansów – dziś to kierownik jednostki ustala stawkę żywieniową. Jeśli jest nierealna, to mamy to, co mamy. Dlatego powinna zostać jasno określona minimalna stawka żywieniowa, która corocznie jest aktualizowana.

Kolejna kwestia: kuchnia w szpitalu musi spełniać dość wygórowane wymagania sanitarne i techniczne. Wobec firm cateringowych te wymogi są znacznie słabiej doprecyzowane. W ogóle, moim zdaniem, stała się rzecz niedobra, że wiele usług – bo nie tylko kuchnie, ale także sprzątanie, pranie, badania laboratoryjne – zostały ze szpitali przekazane firmom zewnętrznym, gdyż zazwyczaj wiąże się to ze spadkiem ich jakości. Te przedsiębiorstwa pracują dla zysku, więc jeśli stawka za usługę jest niska, próbują obejść to, obniżając jakość, bo nie mogą, w przeciwieństwie do szpitali, funkcjonować na stratach. Na koniec powinna funkcjonować sprawna kontrola, która ma do dyspozycji adekwatne kary w celu dyscyplinowania przedsiębiorców, ale o tym już mówiliśmy. (PAP)

Rozmawiała: Mira Suchodolska

mir/ joz/ wus/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Karczew
5°C
wschód słońca: 07:10
zachód słońca: 15:33
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Karczewie